Partnerstwo publiczno-prywatne czyli studnia bez dna dla wybranych.
Partnerstwo publiczno-prywatne pojawiło się w polskiej gospodarce pod koniec lat 90-tych kiedy wyczerpała się możliwość prywatyzacji majątku narodowego pod nazwą Powszechnego Planu Prywatyzacji. O ile formuła PPP, prezentowana jako możliwość realizacji inwestycji publicznych z udziałem partnera prywatnego, w rozwiniętych krajach Europy Zachodniej wykorzystana została generalnie przy budowie dróg, autostrad i budynków użyteczności publicznej (szpitale, szkoły), o tyle w Polsce stała się wygodnym narzędziem do prób przejęcia majątku komunalnego, którego nie dotknęła jeszcze „polityczna ręka” prywatyzacji.
Partnerstwo publiczno-prywatne wkracza w Polsce w sferę naturalnych monopoli usług komunalnych takich jak: wodociągi, kanalizacja, ciepłownictwo, system zagospodarowania odpadów, transport zbiorowy itd. Rynek tych usług świadczonych do tej pory przez spółki komunalne i jednostki budżetowe na zasadach „non profit” stał się, wraz z wprowadzeniem na polski rynek koncepcji PPP, łakomym kąskiem dla żądnych zysku, prywatnych inwestorów i wszelkiej maści doradców. Celem nie jest bynajmniej prowadzanie innowacyjnych rozwiązań, światłej i nowoczesnej myśli naukowej, rewolucyjnego „know-how”. Większość oferty to przestarzałe technologie, z których się już dawno nie korzysta w bogatych krajach zachodnich. Spalarnie odpadów są tego najbardziej wymownym przykładem. W zamian jest do przejęcia olbrzymiej wartości rynek usług komunalnych, którego monopole naturalne zostaną zamienione na monopole usług prywatnych, często uzależniające polską gospodarkę od obcego kapitału. Jest to szczególnie niebezpieczny proceder w sferze usług wodno-kanalizacyjnych czy na rynku dostaw energii cieplnej, które w gospodarce mają charakter strategiczny.
Z dużym zaangażowaniem upowszechnianiem idei PPP w Polsce zajęły się powołane w tym celu różne „ośrodki myśli”, fundacje typu Centrum PPP czy Fundacja Konrada Adenauera, międzynarodowe firmy konsultingowe takie jak KPMG, czy Deloitte, jak również rodzime firmy doradcze i wspomagające je kancelarie prawne. Ponieważ bezpośrednie wdrażanie modeli PPP przyjętych w bogatych krajach zachodnich takich jak m. in Francja, Wielka Brytania, Niemcy, okazało się nieskuteczne na gruncie polskich uwarunkowań gospodarczych, społecznych i instytucjonalnych, zdeterminowani orędownicy PPP w Polsce przez lata „dostosowywali” na koszt polskiego podatnika zachodnie wzorce do realiów polskiej gospodarki. Aż w końcu weszła w życie ustawa o PPP z 2008 r. Promotorzy PPP w Polsce uczestnicząc aktywnie w pracach nad jej kształtem zapewnili sobie na starcie nie tylko ekskluzywną wiedzę ale również status eksperta w tej materii, bezcenne atuty w wąskim segmencie doradzania i konsultingu na rynku PPP w Polsce.
Doradztwo przy transakcjach PPP okazało się niezwykle dochodowym interesem. Projekty partnerstwa publiczno-prywatnego są bowiem najczęściej rozbudowanym i zagmatwanym montażem prawno-finansowym, nad którym panują jedynie twórcy i propagatorzy formuły PPP. Ze względu na „skomplikowanie” materii PPP, samorządy, które zdecydowały się wdrożyć tę formułę na ogół nie mają wystarczających kompetencji do samodzielnej realizacji takiej koncepcji i są zmuszone do korzystania z usług różnych kancelarii prawnych i doradczych. I chociaż nadal 80% projektów PPP nie dochodzi do skutku, żaden doradca nie ponosi z tego tytułu ryzyka, ani ni doznaje szczególnego uszczerbku na honorarium. Żadnej odpowiedzialności nie ponoszą także inicjatorzy inwestycji w formule PPP, czyli samorządowcy i prezesi jednostek finansów publicznych (spółki komunalne, jednostki samorządowe, uniwersytety i inne). Koszty fiaska projektu, którego przygotowanie trwa średnio kilka lat, ponoszą wyłącznie jak zwykle obywatele, mieszkańcy gmin, powiatów i miast nieświadomi wyprowadzania latami szerokiego strumienia publicznych pieniędzy z budżetu samorządu czy z kasy spółki komunalnej.
Kariera Witolda Słowika
Mimo wyraźnego nieprzyjmowania się formuły PPP na polskim rynku, mimo ryzyka przejęcia przez biznes prywatny majątku komunalnego wreszcie mimo wielomilionowych kwot marnotrawionych przez samorządy na projekty PPP, które nie są realizowane, Wiceminister Witold Słowik, odpowiedzialny za sektor PPP w Ministerstwie Rozwoju, zapowiada nowelizację ustawy o PPP i zdynamizowanie transakcji partnerstwa publiczno-prywatnego w najbliższych latach. Planuje on bowiem, że do 2020 r., a więc przez zaledwie trzy lata, zawartych zostanie 100 nowych umów o wartości ok. 25 mld zł. (!) Na horyzoncie rysuje się więc prawdziwe Eldorado dla biznesu prywatnego i doradców od PPP.
W maju 2016 r., podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Minister Słowik zapowiedział także uruchomienie trzyletniego projektu szkoleniowego z tematyki PPP dedykowanego administracji rządowej i samorządowej. Będzie to kolejny szeroki strumień publicznej kasy na promocję przedsięwzięcia, z którego korzyści społeczne są wielce wątpliwe. Na program szkoleń przeznaczonych zostanie ok. 11 milionów złotych! Czy to znaczy, że 10 milionów złotych przeznaczonych na szkolenia PPP przez poprzednią władzę niczego nie nauczyły? Powielany jest dokładnie ten sam schemat. Pojawia się równocześnie retoryczne pytanie: kto będzie głównym beneficjentem tego programu? W sensie finansowym, będą to bez wątpienia doradcy, „eksperci” i fundacje z wyróżnikiem PPP w nazwie, jak np. Instytut PPP, dla których szykują się kolejne udane „żniwa”. Do tej pory ich sztandarowym zajęciem były szkolenia, doradztwo i „opracowanie katalogu dobrych praktyk i wzorców umów”. I nadal będą używać tego argumentu jak wytrycha w swojej dochodowej działalności. Okazuje się bowiem, że po dziesięciu latach PPP na polskim rynku nadal nie ma ani katalogu dobrych praktyk, ani wzorca umów, a zagmatwane procedury PPP jasne są tylko dla przedsiębiorczych kancelarii doradczych i prywatnych, zagranicznych firm inwestorskich.
Dlaczego Minister Słowik tak bardzo zaangażował się w promowanie PPP? Dlaczego stał się sukcesorem myśli i koncepcji, które mogą uzależnić polską gospodarkę od obcego kapitału? Czy dlatego, że orientuje się tak świetnie w zawiłych procedurach PPP i jest przekonany, że to najlepsza formuła dla polskiej gospodarki? Czy może dlatego, że ma przysłowiową żyłkę do biznesu? Czy też dlatego, że posiada szerokie doświadczenie po obu stronach „barykady” czyli zarówno w sektorze publicznym jak i prywatnym?
Ścieżka zawodowa Ministra Słowika robi duże wrażenie. Cały czas oscylował on na styku sektora prywatnego i publicznego. Na przykład, po paru latach pracy w spółkach sektora prywatnego, w okresie 2002-2006 był dyrektorem Biura Strategii Rozwoju i Integracji Europejskiej (późniejszego Biura Funduszy Europejskich) w stołecznym Ratuszu, gdzie koordynował prace związane z pozyskaniem dla Warszawy funduszy unijnych. Reprezentował też Unię Metropolii Polskich w komitecie tworzącym Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko na lata 2007-2013 gdzie m. in podejmowano i zatwierdzano decyzje o mających powstać spalarniach śmieci w Polsce. Zaufała mu wówczas Hanna Gronkiewicz Waltz, prezydent Warszawy od 2006 r. i Przewodnicząca Rady Fundacji Unii Metropolii Polskich od 2007 r. W Radzie Fundacji Unii Metropolii Polskich zasiadają aktualnie prezydenci 12 głównych polskich miast, m. in. Paweł Adamowicz z Gdańska, Hanna Zdanowska z Łodzi, Rafał Dutkiewicz z Wrocławia, Jacek Majchrowski z Krakowa, Krzysztof Żuk z Lublina, itd. W tamtym czasie Pan Witold Słowik piastował też funkcję przewodniczącego rady nadzorczej w spółkach Złote Tarasy i Kupieckie Domy Towarowe. Potem znów wrócił na parę lat do pracy w sektorze prywatnym, a pod koniec listopada 2015 r. osiadł w końcu Ministerstwie Rozwoju powołany na stanowisko Podsekretarza Stanu w departamencie nadzorującym PPP.
Czy zatem ta różnorodność doświadczenia zawodowego predestynowała Ministra Słowika do objęcia odpowiedzialności za obszar PPP w Ministerstwie Rozwoju? Kto obecnie doradza Ministrowi Słowikowi? Czy przychodząc do Ministerstwa dokonał niezbędnych zmian kadrowych w Departamencie PPP? Czy to Minister Słowik rekomendował właścicielkę firmy doradczej Investment Support, panią Agatę Kozłowską, do prowadzenia prelekcji na temat PPP w Sejmie RP w ramach szkolenia administracji rządowej?
Sposób na dostatnie życie
Firma doradcza Agaty Kozłowskiej Investment Support jest modelowym przykładem dostatniego życia dzięki sowitym dawkom finansowym z samorządowej i rządowej kroplówki. Investment Support bierze intratne zlecenia w całej Polsce, w tym także w Olsztynie.
Roczne wpływy firmy z tytułu usług konsultingowych dla samorządów wszystkich szczebli, jednostek budżetowych, spółek komunalnych, agend rządowych i innych instytucji funkcjonujących dzięki publicznym środkom można śmiało szacować w milionach złotych. Tylko dla przykładu, firma pani Kozłowskiej zainkasowała w roku 2009 za doradztwo dla siedmiu dużych miast w Polsce ponad 1,5 mln zł., w roku 2010 doradztwo dla ośmiu samorządów wycenione zostało na kwotę przekraczającą 1 milion złotych. Honoraria za doradztwo należałoby jeszcze powiększyć o dochody z umów ze spółkami komunalnymi, jednostkami budżetowymi czy spółkami celowymi powoływanymi przez samorządy do prowadzenia w ich imieniu projektów PPP. Do tego trzeba dodać inne przetargi wygrywane indywidualnie bądź w konsorcjum firm, współpracę z kancelariami prawnymi oraz pomniejsze źródła dochodów, takie jak prowadzenie szkoleń, konferencji, sporządzanie odpłatnych raportów, opracowań itd. W podsumowaniu wychodzą bajońskie kwoty. W nomenklaturze PPP całościowe wynagrodzenie partnera prywatnego nazywane jest „pożytkami”, a tak właśnie wyglądają pożytki doradców od PPP.
Od 2012 r. Agata Kozłowska doradza olsztyńskiej spółce komunalnej MPEC przy projekcie budowy spalarni odpadów w Olsztynie. Spółka MPEC potwierdziła wypłacenie firmie Investment Support do roku 2017 kwoty ponad 1 miliona złotych brutto. Współpraca olsztyńskiego MPEC-u z panią Kozłowską trwa nadal, a do umowy z 2012 r. dołączono wiele aneksów. Urząd Miasta w Olsztynie również potwierdził, iż w latach 2009-2017 (do marca) wartość wszystkich zawartych z panią Agatą Kozłowską umów wyniosła prawie 1 milion złotych.
Okazuje się, że pani Agata Kozłowska stała się aktywną apologetką partnerstwa publiczno-prywatnego w Sejmie RP, gdzie wystąpiła w ubiegłym roku z serią prelekcji dla członków Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. Przewodniczącym tej komisji w Sejmie jest poseł z naszego okręgu pan Andrzej Maciejewski z Klubu Kukiz 15, który, tak jak Pani Kozłowska, współpracował z Instytutem Sobieskiego. Jednym z zastępców Przewodniczącego Komisji jest z kolei były Marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, poseł Jacek Protas. Co ciekawe, pani Kozłowska przedstawiła się na komisji sejmowej jako ekspert Instytutu Sobieskiego, a nie jako właścicielka firmy doradczej dobrze zarabiającej na doradztwie PPP.
Zastanawia z czyjej inicjatywy pani Kozłowska znalazła się w Sejmie? Kto opłacił jej prelekcje? Komu zależy na promowaniu pani Kozłowskiej i zapewnianiu jej lukratywnych zleceń w całej Polsce? Jak to możliwie, że firma Investment Support Agaty Kozłowskiej prosperuje znakomicie na specyficznym rynku PPP w całej Polsce bez większej konkurencji od piętnastu lat? Jakie urzędy i organizacje roztaczają nad nią cały czas parasol ochronny?
Skok na samorządową kasę to nie recepta na rozwój gospodarczy
Partnerstwo publiczno-prywatne nie jest samo w sobie panaceum na pobudzenie rozwoju gospodarczego, lecz służy głównie do wyciągania pieniędzy z publicznej kasy w różnych formach m.in: doradztwo, szkolenia, akcje edukacyjne, konferencje, itd. Może także prowadzić do niebezpiecznej, ukrytej prywatyzacji majątku komunalnego. Majątek komunalny był budowany przez społeczeństwo latami w dużym trudzie, kosztem wielu wyrzeczeń. Stanowi własność tego społeczeństwa i powinien podlegać szczególnej ochronie prawnej. Nie wolno pozbawiać społeczeństwo owców jego ciężkiej pracy i oddawać je lekką ręką nielicznym rekinom biznesu. Nie wolno w sposób nieodpowiedzialny oddawać strategicznych spółek komunalnych w obszarze ciepłownictwa, energii, wody i kanalizacji. Chodzi bowiem o bezpieczeństwo państwa, którego elementem jest kontrola państwa nad strategicznymi gałęziami własnej gospodarki. Dlatego pomysł, aby wybudować w Olsztynie spalarnię odpadów i oddać w prywatne ręce majątek komunalny spółki ciepłowniczej MPEC wraz z olsztyńskim rynkiem ciepła jest co najmniej nieodpowiedzialny żeby nie nazwać tego absurdalnym. Pomimo tych wszystkich uwarunkowań, Ministerstwo Rozwoju chce aby formuła PPP, która nie zdała do tej pory egzaminu na polskim rynku, która nie wnosi w gospodarkę nowych, innowacyjnych rozwiązań, stała się niemal regułą przy realizacji nowych inwestycji. Jakich inwestycji? Czy Minister Morawiecki będzie reprezentował w swoich działaniach wokół PPP interesy społeczne, czy też interesy nienasyconego biznesu prywatnego i banków?
W analizie dla Instytutu Sobieskiego z 2016 r. pani Agata Kozłowska z firmy doradczej Investment Support przyznaje, że w Wielkiej Brytanii przedsięwzięcia w formule PPP stanowią niewielką część wszystkich publicznych inwestycji i usług. Dlaczego zatem w Polsce model PPP ma być regułą a nie wyjątkiem? Komu i dlaczego tak bardzo na tym zależy?
Marianna Hołubowska